Strony

piątek, 29 listopada 2013

' CIĘŻARÓWKOWE OPOWIEŚCI' - czyli powrót do przeszłości :)

No tak , też kiedyś byłam Ciężarówką . Stosunkowo nie dawno, jak o tym myślę to mam wrażenie , że to było wczoraj.. A Livia ma już 19 miesięcy .. :)
Od początku zacznę . Po wakacjach z prawie - małżonem , ( Mazury , morze i góry, taki rajd sobie zrobiliśmy :D ) pewien znajomy spojrzał na mnie i rzekł ' świetnie wyglądasz i jak by Ci przybyło gdzie nie gdzie , w ciąży jesteś ?' ( Pomyślałam na głowę upadł jak nic ) odpowiedź skwitowałam śmiechem , wydawało mi się to nie realne. Siedzący obok mnie Dawid zamilkł. Po chwili zapytał , gdzie tu jest czynna apteka , bo chciał kupić test , odwiodłam go od tego pomysłu , ale nie na długo. Obudził mnie z rana o 9 znaczy  ( ale ja miałam wakacje wtedy, bo uczyłam się w liceum ekonomicznym :D ) i mówi z pełną powagą wstawaj , idziemy sikać ( myślę nie wierzę , całkiem go opętało , przecież to nie możliwe). Odwróciłam się na drugi bok i zakryłam po uszy kołdrą , ale Dawid nie dawał za wygraną zabrał mi pościel i koniec . Dla świętego spokoju , wpół przytomna poszłam z Nim do tej toalety i łapiąc za klamkę rzuciłam ' i co się tak gapisz i tak będzie jedna kreska ' i nim zdążyłam przekroczyć próg toalety D. podskoczył i wykrzyknął ' Masz swoją jedną kreskę ' pokazując mi test z dwoma paseczkami . Zaczęłam płakać , muszę Was zaskoczyć nie ze szczęścia . Powiedziałam mojemu prawie-mążowi :P , że sam jest w ciąży , wybiegłam z toalety, wywróciłam się , leżałam tak na tej podłodze i płakałam , chyba bardziej wyłam niż płakałam . D cieszył się jak debil , zamiast zainteresować się moim stanem rozgoryczenia i rozczarowania . Poszedł po jeszcze jeden test , bo ja ciągle mruczałam , że na pewno wynik jest błędny , test był zepsuty , cokolwiek by nie zgodzić się z wynikiem . No, ale następny pokazał to samo dwie kreski . Świat mi się zawalił . Miałam wtedy 18 lat . I inne plany na życie niż ślęczenie w pieluchach ( wtedy tak to widziałam). Przecież zaczęłam dopiero liceum , chciałam iść na studia. Dawid oczywiście mnie pocieszał . Nie omieszkał pochwalić się całemu światu , że zostanie Tatą . A mnie to wcale nie cieszyło . Byłam u lekarza ( na takiego chama trafiłam , nie życzę nikomu , serio). Pooglądał na usg i powiedział ' Niby jest tu jakiś pęcherzyk , ale nie wiadomo czy to ciąża , jeśli w ogóle to do trzeciego tygodnia i nie później '. Dawid czekał na korytarzu , chciałam go zawołać, ale pan niby- lekarz ( bo to , że 5 lat wkuwał na uczelni ginekologie to lekarzem go nie czyni , bynajmniej moim zdaniem za słowem lekarz powinno iść również trochę zrozumienia, szczypta uprzejmości i przede wszystkim znajomość kodeksu ' Ciężarówki' , a u niego brak było w/w cech ) 'nie może pani zawołać partnera , ani dostać zdjęcia usg, takie rzeczy tylko w moim prywatnym gabinecie ' , nie wiedziałam wtedy , że on nie ma racji . Więc grzecznie podziękowałam i wyszłam . I pamiętam słowa doktorka , które cały czas słyszałam w mojej głowie ' nie wiadomo , czy to ciąża ' trzy dni chodziłam z tą myślą . Miałam nadzieję , że jednak to nie dziecko . Że może zrealizuje swoje plany tak jak chciałam . Trzy dni później spadłam ze schodów około 15 marmurowych , szłam po D do piwnicy, bo coś tam majstrował (pewnie nagrywał rap'y :D) . Nie mogłam wstać , przejechałam plecami po wszystkich stopniach . Dawid słysząc dziki krzyk przybiegł , wniósł mnie na rękach założyłam buty i popędziliśmy do szpitala . Miałam straszny mętlik w głowie. Pojechaliśmy do chyba największego szpitala u Nas w mieście. Czekaliśmy dość długo pod ginekologią . Miałam wrażenie , że czas się dłuży w nieskończoność , dopadły mnie wyrzuty sumienia , że to może stało się przez to , że wcale nie cieszyłam się , z faktu , że najprawdopodobniej jestem w ciąży . Coś okropnego. Zostałam poproszona do gabinetu. Serce mi waliło jak szalone . Ledwo szłam , plecy miałam konkretnie potłuczone. Bardzo miła pani doktor , porozmawiała ze mną, zrobiła usg i wtedy pokochałam Fasolę , która we mnie mieszkała , kiedy zobaczyłam bicie serduszka nie byłam w stanie wydusić z siebie ani słowa . Płakałam jak bóbr. Chciałam poprosić panią doktor , żeby zawołała D , ale nie nie byłam w stanie nic powiedzieć. Lekarka oznajmiła, że to 8 tydzień , a tamten niby lekarzyk mówił , że to 3 tydzień ( przed trzema dniami ) ale to już nie było ważne . Najważniejsza była Fasola, zdrowa ! Nic więcej mnie nie obchodziło . Miałam jeszcze podejść na chirurgię , by ktoś obejrzał moje plecy , ale jak zobaczyłam ile osób tam czeka . Zwątpiłam . Od wtedy byłam szczęśliwa . Naprawdę się cieszyłam . Dawid był ze mną wspierał mnie i wiedziałam , że będzie dobrze . Jak tylko mogłam normalnie chodzić poleciałam na zakupy . Dla dziecka. Wybierałam same rzeczy unisex , bo płci nie znaliśmy ( chociaż ja czułam , że to będzie dziewczynka) . Moja mama nie była zadowolona , wręcz była zła. Wtedy jej nie rozumiałam , obraziłam się na nią , teraz wiem o czym mówiła , nie zawsze jest łatwo , ale najważniejsze , że mamy siebie . <3 Ale kontynuując , zaczął się wrzesień . Szkoła. Miałam zamiar do niej chodzić dopóki mój stan pozwoli  ( żałuje , że nie trzymałam się ściśle tego planu), ale trochę się pokomplikowało. Dawid poszedł niby do super pracy , tyrał jak wół , nawet po 15 godzin , nawet w niedzielę , ale pracodawca , co tydzień dawał zaliczki typu 100 zł i mówił , że reszta później , ale póżniej nigdy nie nastąpiło. Więc zrezygnował z tej pracy. Mieliśmy wyjechać do Białegostoku , bo tam miał mój wybranek mieć pewną pracę . Doszłam do wniosku , że skoro i tak wyjeżdżamy po co chodzić do tej szkoły i rzuciłam ją z dnia na dzień ( to była beznadziejna decyzja). Z Białymstokiem nie wypaliło .  Dawid dostał pracę we Wro . Wynajęliśmy ze znajomym mieszkanie, bo wcześniej wynajmowaliśmy pokój w dużym domu , gdzie było dużo ludzi , słaba opcja dla małego dziecka. A ja siedziałam całe dnie w domu , szperałam na allegro kompletowałam rzeczy dla małego człowieka , który w kwietniu miał zaszczycić Nas swoją obecnością . Wtedy miał to być chłopiec , po wielu kłótniach miał dostać na imię Maksymilian. Lekarz przez 2 miesiące twierdził , że to chłopczyk , czułam , że się myli . W 7 miesiącu potwierdził moje przeczucia :) . Do chyba 5 miesiąca , nie było widać ,  że jestem w stanie ' Błogosławionym' , nosiłam dżinsy w rozmiarze xs. Ale od 6 to chyba tyłam z dnia na dzień. Hormony szalały . Dawid , był dzielny . Znosił wszystko . Wyrzucałam go z domu. Mówiłam , że nie chcę z nim być mniej więcej 5 razy w tygodniu . Z tego miejsca przepraszam Wszystkich , którzy padli ofiarami moich burz hormonalnych . BARDZO PRZEPRASZAM :( .Brzuchal rósł , a ja , my w sumie nie mogliśmy się doczekać . W ostatnim trymestrze rodziłam 3 razy ostatnim już naprawdę . Pierwszym razem było śmiesznie , chyba 37 tc . Wstaje rano (czytaj o 12 , jak na nie pracującą ciężarną , z dzieciem wchodzącym pod żebra po nocach, przystało ). Siadam na łóżku, czułam się normalnie , trochę jak słoń , ale wtedy nie było to dla mnie niczym nadzwyczajnym. Podnoszę się z łóżka i pacze :P , a tam mokra wielka plama . Choroba ! - pomyślałam . Przez chwilę zastanawiałam się co zrobić , ale złapałam za telefon i zadzwoniłam do mej rodzicielki ( kilka tygodni nie gadałyśmy , ale później Mamuśka ma była dla mnie wielkim wsparciem <3 ) z najgłupszym pytaniem na świecie ' Hej . Słuchaj Mamuś jak rodziłaś to Cię bolało ?'  mama się roześmiała . po chwili zamilkła , - a boli cię coś Kochanie ? - usłyszałam ( wytłumaczyłam co jest grane , a Matula rzekła ' to już' ) . Jakaś masakra wtedy nastała . Ja nie miałam spakowanej torby do szpitala . Zadzwoniłam do Dawida , ten w 15 minut z drugiego końca miasta teleportował się pod dom , zadzwoniłam jeszcze do koleżanki , też rok wcześniej została matką więc wiedziała jaka jest powaga sytuacji, ta przyjechała by odtranspotrować mnie do szpitala . Zeszłam z podręczną torebeczką , kumpela trochę się zdziwiła, że mam tak małą torbę , zapytała się co mam w niej , a ja nie wiele myśląc wrzuciłam do niej: dezodorant , podkład i lusterko ( Sama się zastanawiam jak mogłam to zrobić :P ). Jakiś studencik , na pytanie mego Lubego ' co teraz? ' (a ja nie byłam jeszcze po badaniu , tylko po wywiadzie wstępnym.) ' rodzimy ' -odpowiedział . Nie mieliśmy zgody na poród rodzinny , od ordynatora , więc miałam rodzić sama . A plan był taki , że D będzie mnie za rączkę trzymał . Po badaniu okazało się , że to jeszcze nie ten czas. Ale zmotywowało mnie to do spakowania torby dla siebie i L. ( już wtedy Mała miała na imię Livia , bo bardzo długich rozmyślaniach i wojnach z Dawidem). Tydzień później miałam jakieś skurcze . Dawid odrazu wziął torbę wsunął mi buty na nogi i pojechaliśmy do szpitala . Tym razem też fałszywy alarm :( . A My tak bardzo chcieliśmy , żeby to było już ! 23 kwietnia wieczorem dostałam takich bóli , że myślałam , że umrę , a nie urodzę . Pojechaliśmy do szpitala . TO BYŁ JUŻ TEN CZAS ! Załatwiłam wcześniej zgodę od ordynatora , żeby Dawid mógł być przy mnie . Po badaniu odrazu na porodówkę . A dokładniej na salę do porodów rodzinnych . Była ze mną jeszcze przyjaciółka Natalia ( sama niedawno została mamą , Gratuluję Ci kochana jeszcze raz! ) . Za ścianą jakaś rodząca wyzywa swego małżona , D zbladł, gdy posłuchał. Ale zdania nie zmienił , chciał być ! Przy badaniu zobaczyłam anestezjologa , od razu poprosiłam o znieczulenie , i dostałam ( wewnątrz oponowe) . Ale od niego akcja się zatrzymała , skurcze ustały. Lekarze odłożyli mój poród do rana . Dawid pojechał się przespać . Natalia została ze mną. Całą noc przegadałyśmy. Byłam strasznie podekscytowana. Z rana kroplóweczka na wywołanie skurczy , Dawid przyjechał do szpitala. Skakałam trochę na piłce i zaczęło się . O 12.05 , 24 kwietnia 2012 roku na świat przyszło ważące 3.050 kg i mierzące 54 cm moje szczęście - Livia . Płakaliśmy wszyscy troje . To był najpiękniejszy moment w moim życiu <3



17 miesięcy :*
 Matka w 5 miesiącu :)
 Pierwsze chwile na świecie z Tatą <3
 Matka , kiedy nie myślała , że matką będzie. Przed ciążą się ma rozumieć .
 j.w.
 j.w.












W dzień dziecka :*

2 komentarze:

  1. O tak życie się zmienia, u mnie z tą ciąża było podobnie, wszyscy wokół mówili "ale ci się przybrało, jesteś w ciąży" no i byłam wtedy dla mnie "niestety" bo nie planowałam wręcz nie chciałam, za tydzień miałam zdawać do policji, takie dorosłe zaplanowane życie, plany poszły "papa" ale teraz nie zamieniłabym tego na nic innego w świecie :)) Pozdrawiamy
    www.kacikkuby.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak to już bywa :) Dziecko wywraca wszystko do góry nogami ! Ale we wspaniały sposób. Na żadne fakultety, świetne prace ani pieniądze nie zamieniła bym tego co mam , każdego zwariowanego dnia z moją RODZINKĄ :)
      Buziaki :*

      Usuń

Zostaw ślad :)